Filipiny nie mają tego dylematu co my Polacy, rodacy. Co lepsze, szybsze, tańsze i setki innych pytań. Oni mają swoje Jeepney, a recenzje na ich temat mają gdzieś. Na szczęście jesteśmy my, “Biali tego świata”, którzy po powrocie do domu, lub jeszcze w trakcie podróży, opisują ten środek transportu. Dla nich ma to jechać do przodu lub cofać, aby wyjechać z rowu. My narzekamy, że w PolskimBusie słabo działa intenrnet, Intercity znowu się spóźniło, a na Filipinach jeepney po prostu później wyjechał. No cóż, dobrze wiemy, że my mamy zegarki a oni mają czas.
Piękne, kolorowe. Jak całe Filipiny. Jeepney porównałbym do puszki z rybami, najlepiej z sardynkami, które tak szczelnie wypełniają wnętrze. Napchane po brzegi. Za każdym razem otwierając ową puszkę, zastanawiam się, czy producent walczy z niekończącym się nadmiarem tych ryb, usiłując na siłę wcisnąć do puszki ile się tylko da? Istnieje jeszcze inna możliwość, im szybciej zniknie to co do spakowania, tym szybciej ludzie pójdą do domu. Teorii spiskowych nie brakuje.
Jedno jest pewne, że kierowcy Jeepney mają podobną zasadę do swoich pasażerów. Im więcej tym lepiej, to podstawa biznesu. Bark przy barku, kolano na kolanie i nos w nosie. Hasło przewodnie: “może nie każdy się zmieści, lecz wszyscy pojadą”. Choćby ze świnią na dachu, bo kury jadą w środku. Pod tym względem są jeszcze lepsi od tych co pakują sardynki.
Pierwszy kurs postanowiłem przejechać w środku. Byłem jednym z pierwszych, więc miejsce jeszcze było. Nawet przy oknie. Jak się okazało na moje zbawienie. Szybko zorientowałem się, że z jedną ręką za oknem, będę mieć więcej przestrzeni. Paręnaście kilometrów dalej, zrozumiałem, że na dachu, nawet ze świnią byłoby by lepiej.
Czekając na przystanek i szansę na wyjście z tej puszki, oddałem się obserwacji współtowarzyszom podróży. Mam to już w naturze. Patrzyłem z niedowierzaniem, jak bardzo są obojętni wobec warunków podróży. Mieli na twarzy stan pewnej medytacji. Jakby przestali myśleć o przyziemnych sprawach, tylko wisieli na obłoku swoich myśli. Gdzie oni byli w tej podróży? Nikt nie narzekał, nie stękał. Nikt nawet nie denerwował się, że ktoś komuś wpycha łokieć w żebra. Nawet to świnia, leżała cicho. W sumie ją to jeszcze rozumiem. Przy takim wiązaniu raczej też bym leżał i nie marudził. Było ciasno, ale jechaliśmy do przodu. Jeśli można to było nazwać jazdą. Najważniejsze, że dotarliśmy do celu. Teraz już wiem, dlaczego nie narzekam na nasz transport, kiedy podróżuję po Polsce. Wsiadam dzisiaj do busa, pociągu i jadę. Jest internet to dobrze. Przyjedzie pół godziny później? Ważne, że jest. Wsiadam do tego co jest i przenoszę się myślami w mój świat. Wracam wspomnieniami to podróży jeepnejem. To działa.
Jeszcze na koniec oczy szeroko otworzyłem, z niedowierzaniem oglądając się za siebie. Poklepał mnie po plecak, dając znak, że za podróż trzeba zapłacić. Przyznaję, że zdziwił mnie swym wyczynem bardziej niż ta świnia na dachu.
TO samo w Armenii. Nasze rowery w bagażniku małego busa, kierownica w żebrach kobiety za nami, a ta cały czas szeroko uśmiechnięta. Ciasno, duszno, nikt nie narzeka 😉
Jako fanka samochodowych podróży jestem zachwycona. jeepneye wyglądają uroczo – te kolory, wzory – od razu jest weselej i przyjemniej na drogach.
Fotografia to mój sposób na życie i największa pasja. Przywożę piękne zdjęcia z podróży, dalekich i bliskich. Na co dzień towarzyszy mi fotografia ślubna, reportażowa i komercyjna. Charakter i klimat zdjęć idą w parze z moją osobowością. Dobry fotograf umie patrzeć na świat i dostrzegać piękno tam, gdzie pozornie go nie widać, a z połączenia pasji, wiedzy i wrażliwości powstają najlepsze zdjęcia.
Polecam: Przepisy kulinarne